Ishi
Yuki
Poderwałam
się gwałtownie do góry i rozejrzałam się. Byłam w czyimś
pokoju, a delikatne promienie słońca wdarły się do pomieszczenia,
rozświetlając niektóre zakamarki. Zostałam pociągnięta do tyłu,
przez co znalazłam się na czyimś torsie. Odwróciłam się i
zobaczyłam śpiącego blondyna. Zsunął dłonie niżej i obejmując
mnie w talii. Widząc jego uśmiech, mimowolnie kąciki moich ust
uniosły się ku górze. Pamiętałam wszystko, co miało miejsce w
clubie. Mimo wszystko chciałam tego, z nim. Przeniosłam wzrok na
zegarek, była dopiero siódma, ale to chyba nie problem, żeby
dłużej spać. Delikatnie pocałowałam jego usta, po czym położyłam
głowę na jego ramie. Uśmiechnął się, naprawdę pięknie się
uśmiechał. Zamknęłam oczy i oddałam się w ramiona Morfeusza.
Zaczęłam
chichotać cicho, ponieważ czyjeś usta stykały się z moją szyją.
Rozchyliłam lekko powieki, a moim oczom ukazał się blondyn, który
uśmiechał się do mnie łagodnie. Odwzajemniłam uśmiech i
położyłam dłonie na jego policzka, żeby sprawdzić, czy na pewno
nie jest bajką lub wytworem mojej wyobraźni. Chłopak pochylił się
nade mną i musnął moje wargi. Odwzajemniłam pocałunek,
przymykając powieki i kąciki moich ust uniosły się ku górze.
Kiedy się odsunął, mruknęłam niezadowolona bardzo cicho, ale
zrozumiałam jego zachowanie. Ktoś nieproszony (tak wywnioskowałam
z jego miny) wszedł do pokoju i spoglądał w stronę drzwi.
Uniosłam się na przedramionach i spojrzałam na nieproszonego
gościa.
W
progu stał BaekHyun, który wściekły zagryzał dolną wargę i
spoglądał w naszym kierunku. Nie wiem, dlaczego taki był, ale
jakoś było mi go żal. Westchnął, po czym z trudnem utrzymując
spokój, oznajmił nam, że pozostali odnaleźli księgę, ale była
również zła wiadomość. Z JaeJoong'iem jest coraz gorzej. Nie
panując już nad emocjami, wyszedł, trzaskając drzwiami.
Spojrzałam na NamJoon'a, który posmutniał. Byłam świadoma tego,
że byli zżyci ze sobą. Zastanawiałam się od początku nad pewną
opcją, aczkolwiek nie wiem, czy takie coś możliwie. Wczoraj
znalazłam w szufladzie coś, co sprawiło, że tym bardziej chciałam
się dowiedzieć od Toffika, czy ta opcja jest wykonalna.
-
NamJoon – mruknęłam, siadając.
-
Tak? - spojrzał na mnie, jakbym wytraciła go z jakiegoś transu.
-
Musimy tam dzisiaj wracać? - złapałam go za rękę.
-
Czyś ty zwariowała?! Nigdy tam nie wrócisz. Przepraszam –
podrapał się w tył głowy. - Nie powinienem krzyczeć.
-
Spokojnie, nic się nie stało – położyłam dłonie na jego
policzka. - Pokażesz mi miasto?
-
Oczywiście – uśmiechnął się i musnął moje usta.
Przez
chwilę trwaliśmy w pocałunku, który przerwałam. Uśmiechnęłam
się i odsunęłam od niego, opuszczając stopy na zimne panele.
Wyszłam z pokoju, delikatnie zamykając drzwi. Kiedy uniosłam
głowę, zobaczyłam przy schodach czerwonowłosego, który trzymał
mocno za poręcz, która pod wpływem jego siły pękła. Z lekkim
wahaniem podeszłam do niego i wyciągnęłam rękę w stronę jego
ramienia. Jednak w połowie drogi zatrzymałam się, spojrzałam na
swoją dłoń, a następnie na niego i delikatnie złapałam go za
ramie.
-
BaekHyun? - mruknęłam.
Chłopak
odwrócił się, a wraz z tym odrzucił mnie, przez co uderzyłam
plecami o ścianę. Stłumiłam krzyk, ponieważ poczułam, że coś
uniemożliwiało mi oddychanie. Kiedy rozchyliłam lekko powieki,
widziałam przed sobą Byun'a, który zaciskał dłoń na mojej szyi.
Spojrzałam w jego oczy, co było potwornym błędem. W jego oczach
widziałam gniew i nienawiść, również coś w kształcie płomieni.
Po kilku sekundach poczułam, że jego ręka staje się gorąca.
Próbowałam się wyrwać, niestety nie przynosiło to oczekiwanego
skutku, a przed moimi oczami pojawiły czarne mroczki. Położyłam
ręce na jego dłoni, próbując ją zerwać z siebie, aczkolwiek on
był silniejszy ode mnie. Chciałam krzyczeć, zawołać kogoś, ale
nie potrafiłam.
-
a...a...aqua*... - szepnęłam.
Poczułam
pod opuszkami palców coś mokrego, aż po chwili poczułam, jak
cieczy pod moimi dłońmi jest coraz więcej. Zacisnęłam powieki, a
osobnik przede mną został odepchnięty z dużą siłą, a wraz z
nim zostałam oblana sporą ilością wody. Niestety trochę cieczy
dostało się do moich ust, przez co upadając na kolna, kaszlałam
chwile, wypluwając niechcianą wodę. Nie pozostało na mnie nawet
suchej nitki, dlatego też moje ciało zaczęło drżeć.
-
Yuki! - spojrzałam słabo w kierunku, skąd dochodził głos.
Tuż
przy drzwiach stał wystraszony NamJoon, który po chwili znalazł
się przy mnie.
- Co
tu się stało? - zapytał.
-
Dusił mnie – powiedziałam, kiedy wzięłam głębszy oddech.
-
Kto?! - rozejrzał się i zobaczył leżącego pod ścianą
BaekHyun'a. - To niemożliwe!
-
Zrobił to... - opuściłam wzrok.
-
Moja głowa... - mruknął czerwonowłosy.
-
Baek, czy ty znowu straciłeś kontrolę? - zapytał blondyn.
Spojrzałam
na niego, a kiedy nasze spojrzenia się spotkały, schowałam się
wystraszona za chłopakiem.
-
Niestety tak... - opuścił głowę, którą cały czas masował. -
Przepraszam Yuki...
-
Chodź, pomogę ci – powiedział Kim i pomógł mi stać. - Ty
użyłaś „zaklęcia” aqua? - zapytał.
Przytaknęłam
głową, na co ten się roześmiał.
- To
najprostsze słowo z łaciny,chyba – uśmiechnął się.
Poszłam
za blondynem do pokoju Kany, skąd zabrałam świeże i przede
wszystkim suche ubrania, po czym udałam się do łazienki, gdzie
spędziłam naprawdę sporo czasu. Siedziałam na ziemi i wpatrywałam
się w przestrzeń, a kiedy przed oczami mignęły mi te chłopaka,
kucnęłam, łapiąc się za głowę.
Kim
NamJoon
Siedziałem
na ziemi przy drzwiach do łazienki, w której siedziała dziewczyna.
Baek przed chwilą stracił kontrole, a ona stała się jego ofiarą.
Bardzo się bała, aczkolwiek bycie Archaniołem, zaczęło się w
niej przebudzać. Tylko dlaczego woda? JaeJoong świetnie panował
nad ogniem, podobnie jak ja, aczkolwiek sam mu do pięt nie
dorastałem.
Nagle
do moich uszu dobiegł jej cichy płacz. Podniosłem głowę do góry
i odwróciłem ją w stronę drzwi. Bez wahania wstałem i wszedłem
do środka. Blondynka siedziała na ziemi w kabinie prysznicowej i
płakała. Zakręciłem kurek, sięgnąłem po ręcznik i położyłem
go na jej ramionach.
-
Yuki... Chodź ze mną – poprosiłem.
-
Dobrze wiesz, że tak się nie nazywam – spojrzała na mnie przez
łzy.
Wytarłem
jej policzka i uśmiechnąłem się lekko.
- To
imię pasuje do ciebie, ponieważ jesteś delikatna jak śnieg –
pocałowałem ją w czoło. - Nie przejmuj się tym, co robi
BaekHyun. To niepierwszy raz i nieostatni.
-
Mogę się ubrać, zboczeńcu? - jej mina spoważniała.
Teraz
to mnie z nóg zwaliła. Nigdy nie zrozumiem kobiet. Dlaczego one tak
szybko zmieniają zdanie?
- Nie
jestem zboczeńcem, a chyba kimś bliskim dla ciebie …
-
Chłopakiem – przerwała mi i oparła się o mnie. - Fajnie mieć
chłopaka.
Spojrzałem
w jej zielono-niebieskie tęczówki i pocałowałem ją delikatnie w
usta. Odwzajemniła pocałunek, co wywołało mój lekki uśmiech,
ale odsunąłem ją od siebie po chwili.
-
Dopraw się do porządku. Zrobię ci śniadanie – mruknąłem i
wyszedłem z pomieszczenia.
Zszedłem
na dół i zobaczyłem od razu zmarnowanego Byun'a. Siedział z
opuszczoną głową na kanapie. Podszedłem do niego i przywaliłem
mu w tył głowy. Spojrzał na mnie zdziwiony, a ja tylko skarciłem
go wzrokiem i udałem się do kuchni, gdzie szybko przygotowałem
jakieś śniadanie. Jednak moje umiejętności kulinarne kończyły
się na jajecznicy i tostach z masłem. Nie lubiłem gotować i nigdy
nie polubię. Kiedy usłyszałem kroki Yuki na schodach, wyciągnąłem
jeszcze gorące tosty i poparzyłem sobie nimi dłonie. Położyłem
je na talerzu obok papki z jajek i machałem nimi chwilę.
-
Joonnie? - podeszła do mnie i zmartwiona spojrzała na moje ręce. -
Oparzyłeś się?
Złapała
mnie ostrożnie za dłonie i wsadziła je pod kran, wpatrując się w
nie z ogromnym smutkiem.
-
Yuki...
-
Zrobiłeś dla mnie śniadanie, to urocze – spojrzała na mnie,
uśmiechając się.
- To
nic takie...
- Nie
gotuj więcej, bo znów się poparzysz – przerwała mi, a kiedy
stałem, jak wryty po jej słowach cmoknęła mnie w usta i usiadła
do stołu, zajadając śniadanie.
Pokręciłem
głową w niedowierzaniu i wytarłem ręce. Kiedy już jaśniepani
zjadła, wyszliśmy z domu, powoli kierując się ulicą w stronę
centrum. Pokazałem jej najlepsze miejsca w tym przeklętym mieście.
Denerwowali mnie też jej adoratorzy, którzy zaczęli z nią
flirtować przez jej inność. Spuściłem ją z oczu tylko na
moment, a jej już nie było w zasięgu mojego wzroku. Nagle
dostrzegłem ją, jak wchodziła do jednego ze sklepów. Pobiegłem
za nią i szybko objąłem blondynkę w pasie, przyciągając ją do
siebie.
-
Mieliśmy iść razem, a nie osobno – szepnąłem jej do ucha.
- Tu
jest za kolorowo, po drugie chce zagrać – jedną dłoń położyła
na moim policzku, a drugą wskazała na grono graczy, zgromadzonych
na jakimś turnieju.
-
Skoro chcesz – wzruszyłem ramionami i zapisałem ją do tego
turnieju.
Nie
minęło nawet półgodziny, a całą zabawa dobiegła końca.
Pauline naprawdę przerosła moje oczekiwania. Nie spodziewałem się,
że przybierze normalnie pokerową twarz i wygra całą zabawę.
Zamrugałem zdziwiony, kiedy do mnie podeszła i pocałowała mnie w
policzek. Dziewczyna kochająca gry komputerowe, ładna, zgrabna,
znająca się na rzeczy, ponieważ ten seks w łazience klubowej był
niesamowity i … muszę wiedzieć więcej. Ona jest cudowna.
-
Joonnie – pociągnęła mnie za rękaw kurtki.
-
Słucham cię? - wydusiłem z siebie.
- Ile
to 260 tysięcy jenów na polską walutę? - zapytała.
-
Polską...? Ty pochodzisz z Polski?! - zdziwiłem się.
-
Milcz – burknęła i wyminęła mnie.
Poczułem
brak czegoś w tylnej kieszeni spodni, a raczej dwóch cosi w obu
kieszeniach. Zabrała mi i portfel i telefon. Pobiegłem za nią, ale
nim opuściłem lokal, widziałem, jak wkłada do niego pieniądze i
sprawdza coś na telefonie. Czy ona jest poważna? Oddała mi
wszystko, co miała. Teraz ona nie ma nic dla siebie, a przecież
musi jakoś żyć. Podeszłem do niej i przytuliłem ją od tyłu.
Wdychając słodki zapach jej włosów.
-
Oddasz teraz grzecznie moje własności, pójdziesz ze mną w jedno
miejsce. Nie uciekniesz, nie schowasz ani nic. Grzecznie pójdziesz,
ponieważ jak na razie jesteś bardzo niegrzeczna – pocałowałem
ją w kark i zsunąłem dłonie niżej.
Zobaczyłem
na jej twarzy soczyste rumieńce i zawstydzone spojrzenie. Kiwnęła
głową i oddała mi portfel wraz z komórką. Schowałem obie rzeczy
do kieszeni i złapałem ją delikatnie za dłoń. Zaciągnąłem ją
do mniej zatłoczonej dzielnicy, w której lubiłem przebywać.
Wszedłem z nią po trzech schodkach i popchnąłem drzwi. Rozległ
się ten charakterystyczny dzwoneczek, który jest zwieszony tuż
obok drzwi i do moich nozdrzy dobiegł ten cudowny zapach starych
książek. Tutaj nagle czar się ulotnił, ponieważ nie czułem już
dłoni Yuki. Poczułem, jak złość we mnie buzuje, ale kiedy się
odwróciłem, zobaczyłem ją biegającą między regałami.
Uśmiechnąłem się i złapałem ją, kiedy przebiegała między
jednym a drugim. Przytuliłem ją mocno, chowając twarz w
zagłębieniu jej szyi.
-
Podoba cie się tu? - zapytałem.
-
Joonnie, nie stawiaj pytań retorycznych, dobrze? - zaśmiała się.
Dosłownie
trafiła mi się kobieta Anioł. W znaczeniu przenośnym i dosłownym.
Odsunąłem się i zacząłem delikatnie muskać ustami jej miękkie
wargi. Smakowała niezwykle słodko, a moje dłonie odruchowo
znalazły się na jej biodrach, poczułem jej dłonie na swoim
torsie. Nie chciałem się posuwać dalej, więc po kilku kolejnych
muśnięciach odsunąłem się.
-
Wybierz sobie, co chcesz. Będę stał gdzieś tu – pocałowałem
ją w skroń i udałem się w swoją stronę.
Nieoczekiwanie
rozległ się dzwoneczek przy drzwiach i usłyszałem kroki dwóch
osób. Poczułem znajomą obecność i ciemność. Leo i Ravi.
Zacząłem szukać blondynki, rzucając na ziemię książki, które
miałem w dłoniach. Usłyszałem, jak stos książek spada na ziemie
i zatrzymałem się. Pauline stałą do mnie tyłem, a ci dwaj tuż
przed nią.
- Jak
powiedział Leo, masz dwa wyjścia. Albo idziesz z nami, albo sekret
tej niewiasty będzie zagrożony – powiedział Ravi z perfidnym
uśmieszkiem.
Podbiegłem
do nich. Zasłoniłem dziewczynę swoim ciałem i machnąłem ręką,
a wraz z nią buchnął gęsty płomień w stronę Zbuntowanych.
Oczywiście Leo jednym płynnym ruchem pozbył się go.
-
Decyzja należy do ciebie, dziewczyno. Pamiętaj – powiedział Leo
i oboje zniknęli.
Spojrzałem
na przerażoną Yuki, która wpatrywała się przerażona w podłogę.
-
Pauline... - szepnąłem.
~*~
Słowa pochodzące z łaciny:
* aqua - woda.