20160828

Fairy Tail |#04| - Code:Rainbow

Kim NamJoon
Niezbyt uśmiechała mi się opcja udania z dziewczyną do clubu. Mógłbym powiedzieć tysiące powodów, aczkolwiek nie było na to czasu i musiałem się zgodzić. Drażniło mnie to, że ktoś taki jak ona będzie w miejscu, do którego nie pasuje. Wyszedłem właśnie z pokoju, kierując się w stronę schodów, ale zatrzymałem się obok pokoju Kany. Drzwi były otwarte, a na łóżku dziewczyny siedziała Yuki. Poczułem dziwne szarpnięcie w środku i zrobiłem krok w niej stronę, ale zawahałem się. Blondynka płakała, wpatrując się w czyjeś zdjęcie. Chciałem coś zrobić, ale po tym jak zachowałem się w salonie. Jedyne co mi pozostało, to przeprosić. Wszedłem do pomieszczenia i usiadłem obok niej. Zabrałem się w sobie i położyłem dłoń na jej ramię, spoglądając na jej telefon. Na ekranie było wyświetlone zdjęcie jej i starszego mężczyzny, którego charakterystyczną cechą był duży brzuch i proteza prawej nogi.
- Tęsknisz za nim? - zapytałem.
- Martwię się o niego... - mruknęła, wycierając policzki. - JaeJoong powiedział, że jeśli dowiedzą się, kim to ja jestem, może on być zagrożony, a tylko on mi pozostał.
- Na pewno nic mu nie będzie. Wrócisz do niego – pomasowałem ją po plecach.
Blondynka odłożyła komórkę i przymknęła powieki. Po chwili usnęła i upadła na moje nogi. Zdziwiony spojrzałem na jej śpiącą twarz. Wydawała się niesamowicie spokojna i odprężona. Odgarnąłem jej włosy z twarzy, dostrzegając, że nie ma żadnych dziurek na kolczyki. Nagle dziewczyna odwróciła się w moją stronę i wtuliła w mój brzuch. Miło się poczułem, co spowodowało, że kąciki moich ust uniosły się do góry. Odruchowo zacząłem głaskać ją po włosach. Nie zauważyłem stojącego w progu Yo, dopiero po chwili go zauważyłem.
- Uśmiechasz się... jak nigdy – powiedział swoim zimnym tonem.
- To tylko przypadek – odparłem cicho.
Położyłem Yuki na poduszce i przykryłem ją. Wyszedłem z pokoju, zamykając za sobą drzwi. Brunet stał oparty o ścianę ze skrzyżowanymi rękami. Spoglądał na mnie, kręcąc głową.
- Dopiero nawrzeszczałeś na nią, a teraz co? Zachciało ci się ją nagle wykorzystać? - uniósł pytająco brew.
- Wkurzyła mnie wtedy – odparłem.
- Znam cię najlepiej z nas wszystkich i wiesz też, że zawsze możesz ze mną porozmawiać – wsunął dłonie w kieszenie spodni.
- Jest coś, co mnie trapi – oparłem się o ścianę obok niego. - Nie czujesz, jakby to było ustawione? W sensie, że tak nagle pojawiła się osoba z innego kraju. Mówiliście mi, że tam gdzie znajduje się The Law Lights, z tamtej okolicy są wybrani Archaniołowie – tłumaczyłem.
- W sumie masz rację. Nawet Toffik coś o tym gadał – skomentował.
- Nie nazywaj go tak! - oburzyłem się.
- Jeszcze ją obudzisz, a wieczorem idzie z tobą do clubu. Lepiej ją pilnuj. Wiesz, jakie plotki chodzą o code:rainbow. - odepchnął się od ściany i odwrócił się tyłem do mnie. - Pamiętaj o groźbie Toffika – zaśmiał się krótko.
- Pamiętam – odparłem.
Westchnąłem i spoglądałem na plecy Shin'a, który zszedł na dół. Spojrzałem na drzwi, aczkolwiek w głowie wciąż kłębiły się myśli, a pytania pozostawały bez odpowiedzi. Była dopiero pierwsza, więc za dwie godziny Baek wymyśli jakiś posiłek, a około dziewiętnastej wybieram się do pracy. Z taką różnicą, że dziewczyna musiała mi towarzyszyć. Nie wiem czemu, ale chciałem wejść do pokoju i zostać z nią. Uczucia są naprawdę dziwne. Westchnąłem i zszedłem na dół.

Ishi Yuki
Kierowałam się ścieżką za małą dziewczynką w białej sukience. Nie miałam wyboru, żeby za nią nie iść, ponieważ wszędzie było ciemno, a ona trzymała mnie za dłoń swoją malutką rączką. Jej twarzyczka była śliczna, normalnie jakby była aniołkiem i chyba naprawdę nim była, ponieważ na jej pleckach znajdowały się małe skrzydełka. Jej oczy się śmiały, a kącki ust unosiły się ku górze. Błękitne tęczówki blondynki pewnie spoglądały w ciemność, aż zatrzymała się nagle i spojrzała na mnie.
- Kim jesteś? - zapytałam.
- Nim – odpowiedziała.
- Dlaczego o tobie śnię?
- To nie sen. To wizja. Taką samą ma każdy Gabriel – uśmiechnęła się.
- Nie bardzo rozumiem – odparłam.
- Musisz zobaczyć, do czego jesteś teraz strażniczką i podwójnym kluczem – puściła moją dłoń i popchnęła duże podwójne drzwi.
- JaeJoong, znaczy... Poprzedni Gabriel mówił, że jestem tylko kluczem – spoglądałam na nią.
- Nawet jak nie byłaś Archaniołem Gabrielem, byłaś kluczem. Sam JaeJoong nie wiedział, że są potrzebne dwa klucze. Ty nim jesteś i musiałem ci to powiedzieć. Tylko ty możesz go obudzić – powiedziała i wskazała malutką dłonią na mężczyznę o długich białych włosach w jakimś zbiorniku z wodą.
Wpatrywała się w niego przerażona. Nie wiedząc, o co dokładnie chodzi. On jest tą bronią?
- To jest The Law Lights? - zapytałam drżącym głosem.
- To Antychryst.
- Że co?! - spojrzałam na nią.
Dziewczynka usiadła obok zbiornika.
- To nie jest broń. Wy musicie nie dopuścić do obudzenia Jego. Dlatego było to nazywane Sekretem. Jednak żaden Gabriel już tej części swojego zadania nie zna. Jesteś wyjątkowa – odparła z szerokim uśmiechem.
- To...
- Jeśli się obudzi, będzie to koniec świata, którego znasz – powiedziała poważnie, a uśmiech zszedł z jej twarzyczki.
Nagle wszystko stanęło w płomieniach. Słyszałam krzyki ludzi, kobiet i dzieci. Wszędzie widziałam krew i różne części ciała lub też wnętrzności. Robiło mi się niedobrze i pojawiał się odruch wymiotny. Nagle dostrzegłam swojego tatę. Stał nad nim Antychryst i torturował go.
- Tato! - krzyknęłam, a łzy spływały po moich policzkach.
- Możesz nie dopuścić do takiego stanu rzeczy. Będziesz musiała podjąć decyzję, bardzo ważną decyzję – pojawiła się obok mnie blondynka.
- Proszę, nie każ mi na to patrzeć – prosiłam.
Po chwili wszystko ustało.
- Pierwszy o tym wie? - zapytałam, otwierając niepewnie oczy.
- Tak, możesz innym powiedzieć, ale jak wrócą.
- Dziękuję...

Kim NamJoon
Utkwiłem wzrokiem w książce, właśnie miałem przewrócić na następną stronę, kiedy spojrzałem na jeden wyraz, który wręcz mnie raził. Nagle po całym domu rozległ się krzyk blondynki. Spojrzałem na Yo i Baek'a, po czym poderwałem się jak oparzony i pobiegłem na górę. Kiedy wszedłem do pokoju dziewczyna wiła się na łóżku z bólu i płakała, a jej krzyki nie miały końca. Usiadłem obok niej i potrząsnąłem ją. Nie budziła się. Było widać, że cierpiała. Zdziwiłem się widząc, jak różnorakie symbole pojawiają się i znikają na jej skórze. Musiałem to przerwać. Wziąłem głęboki oddech i zamknąłem powieki.
- Quaeso, excitare, apertis oculis somnolentus, angeli* – szepnąłem i złożyłem delikatny pocałunek na jej czole.
Dziewczyna uspokoiła się i zaczęła się wybudzać. Długo błądziła wzrokiem po pomieszczeniu, kiedy zatrzymała je na mnie. Chciała coś powiedzieć, ale powstrzymała się. Poderwała się do góry i wtuliła we mnie mocno, ponowie zaczynając płakać.
- NamJoon... co w ciebie wstąpiło? - zapytał Byun.
Fakt, jeszcze nie dawno skakaliśmy sobie do gardeł, kłócą się o drobnostkę, a teraz? Teraz ja z nią siedzę, obejmuję i uspokoiłem, w pewnym sensie. Ignorując całkowicie przyjaciela, gładziłem dłonią jej włosy. Spojrzała na mnie zdziwiona i zagubiona, jakby została oderwana od...
- Yuki, miałaś wizję? - zapytałem, a w odpowiedzi kiwnęła głową. - Wiesz, że jesteś już bezpieczna. Nie pozwolę... nie pozwolimy cię skrzywdzić – poprawiłem się.
Siedzieliśmy w ciszy, BaekHyun nie chciał wyjść, tylko usiadł na biurku i przyglądał się nam. Widocznie był zdziwiony faktem, jaki może być Archanioł Lucyfer. Nie zawsze mam na wszystko wyjebane. Głównie mam na większość. Westchnąłem i spojrzałem na czerwonowłosego.
- Skończyłeś obiad? Yuki chętnie by coś zjadła – mruknąłem.
- Tak jest skończony – odparł, przyglądając mi się jakby z zazdrością.
- Yuki, dasz radę iść? - zapytałem, ignorując jego spojrzenie, które wręcz mnie paliło.
- Mo... - pokręciła głową. - Pomożesz mi?
- Tak, oczywiście.
Spojrzałem na chłopaka, który prychnął i opuścił pokój. Sam po chwili wstałem i podniosłem dziewczynę. Wtedy nasze spojrzenia się spotkały. Była wystraszona, a ja miałem ogromną ochotę musnąć jej delikatne usta. Nie wiem, dlaczego moje zachowanie wobec niej zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni. Odwróciłem od niej wzrok i spojrzałem na drzwi. Nie mogłem tego zrobić, uznałaby mnie za wariata.
- Jak się ogarniesz, daj znać. Długo czekać nie będę – burknąłem i wyszedłem.
Znowu zachowałem się chamsko. Powinienem przy niej zostać, ale ona się na pewno chciała przebrać lub cokolwiek. Westchnąłem. Jest dorosła i na pewno miała chłopaka albo na pewno ma swój pierwszy raz za sobą i nie wstydzi się swojego ciała. Westchnąłem, ciągnąc się za włosy.
- Tak tato... wszystko w porządku. To naprawdę mili ludzie – usłyszałem jej głos przez uchylone drzwi.
Zajrzałem do pokoju, gdzie przy biurku, tyłem do mnie bez koszuli. Trzymała w dłonie komórkę, a drugą miała na biurku, jakby coś czytała.
- Wrócę, tak jak obiecałam. Tydzień, maksymalnie dwa. Nie! Mam w dupie te pracę! Wiesz, że ona jest niezrównoważona psychicznie! - uderzyła dłonią w biurko. - Tato... obiecaj mi, że będziesz uważał na siebie – wyprostowała się i schowała coś do szuflady. - Tak, grozi ci coś i nie wiem czy to do końca prawda, dlatego się boję.
Widocznie bardzo była z nim zżyta. Z jej wypowiedzi zrozumiałem, że miała problemy ze współpracownikiem, który znęcał się nad nią psychicznie. Również zapewne będzie chciała Zrezygnować, żeby wrócić do swojego życia. Zamknąłem czy i wytężyłem słuch.
- Kochanie, uważaj nie siebie również. Bądź silna i walcz. Kocham cie, córeczko – powiedział.
- Postaram się tatusiu – przetarła dłonią twarz.
- Do zobaczenia, Paulinko. Muszę wracać do pracy – zaśmiał się.
Oszukała nas? Dlaczego nie podała swojego imienia. Może ojciec tak mówi jej pieszczotliwie tylko. W końcu jest z innego kraju i tam są inne zwyczaje. Zagryzłem wargę i odsunąłem się.
- Idziesz czy mam sobie iść – burknąłem w stronę pokoju.
- Chwileczkę! - zawołała.

Wyszła po chwili przebrana w świeże ubrania. Prosiła mnie, że musiałem na nią tyle czekać, aczkolwiek wzruszyłem tylko ramionami i poszedłem z nią do kuchni, gdzie zjedliśmy posiłek. Przez resztę dnia siedziała sama w ogrodzie i spoglądała na niebo. Wydawała się nieobecna i smutna. W końcu jej życie zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni. Kiedy na dworze zaczęło się ściemniać, ona w dalszym ciągu tam siedziała. Podszedłem w końcu o niej i lekko szturchnąłem ją w ramie. Spojrzała na mnie tymi swoimi trójkolorowymi tęczówkami i zamrugała. Długo się w nie wpatrywałem, aż odwróciłem się i spojrzałem na niebo. Słońce właśnie zachodziło i połowa nieba ściemniała. Właśnie na tej ciemniejszej części dostrzegłem gwiazdkę. Świeciła niezwykle mocno.
- Piękna jest prawda? - szepnęła.
- Tak – odparłem.
- Cały dzień na nią patrzę – mruknęła.
- Jak to cały? Gwiazdy są tylko nocą, porąbało cię?! - spojrzałem znowu na jej osobę.
- Nie było przez cały dzień żadnych chmur. Była tam, jakby się nam przyglądała. Teraz zaczyna wyglądać piękniej – podniosła się. - Pójdę się przebrać – oznajmiła.
Spoglądałem na jej plecy, jak oddalała się w kierunku schodów. Poszedłem za nią, ale zatrzymałem się przy schodach i usiadłem na drugim stopniu. Zasłoniłem dłońmi twarz i przeklinałem w myślach samego siebie, że dopuściłem się bluźnierczych myśli. Nie spodziewałem się, że czas minął tak szybko i dziewczyna znalazła się i lekko dotknęła mnie w ramie, jakby się mnie bała. Spojrzałem na nią i dosłownie szczęka mi opadła. Przyglądałem się jej od góry do dołu. Miała na sobie czarny top na ramiączkach, granatową kraciastą spódniczkę, czarne zakolanówki, jakieś czarne trampki z białymi znaczkami i na ramiona zarzuciła moją skórzaną kurkę. Włosy miała rozpuszczone i zrobiła lekki makijaż. Normalnie bym się kłócił, ale wyglądała strasznie seksownie.
- Coś nie tak? Zamkniesz tę gębę, jeszcze ci mucha wleci – prychnęła.
- Uważaj lepiej – wycedziłem przez zaciśnięte zęby.
Nagle przechodził obok nas Yo, który uśmiechając się perfidnie i klepnął dziewczynę w tyłek, która w odpowiedzi pisnęła i odsunęła się, opierając plecami o mnie. Zagryzłem wargę i spiorunowałem spojrzeniem Shin'a, który otwarł lekko usta i uciekł w mgnieniu oka. Westchnąłem i odsunąłem się od niej. Otwarłem drzwi i wypuściłem ją, po czym sam wyszedłem. Zaprowadziłem ją do mojego białego Nissana GTR, który podarował mi ojciec w spadku. Otwarłem jej drzwi na miejsce pasażera, po czym zamknąłem drzwi i zająłem miejsce przy kierownicy.
Do Code:rainbow dojechaliśmy w niecałe dwadzieścia minut. Oczywiście, swój samochód zostawiłem na strzeżonym parkingu, po czym zaprowadziłem blondynkę do klubu, gdzie od razu poszedłem do szefa, który siedział w swoim biurze i liczył pieniądze. Nie obchodziło mnie, skąd miał tyle tych pieniędzy. Liczyła się tylko praca.
- To Yuki, dzisiaj będzie tu pracować, tylko przy klientach VIP – spojrzałem poważnie.
Mężczyzna z dosyć dużym zarostem zlustrował ją spojrzeniem, a ta pod wpływem jego zachowania, schowała się za mną. Oczywiście, każdy z Nas miał ten dar przekonywania, ale na nim nie musiałem go używać. Kim MinJung wiedział, że nie warto mi się sprzeciwiać, ponieważ gdyby odszedł, straciłby większość utargu, a jego ludzie nic by nie poradzili. Kiwnął głową i machnął ręką, żebyśmy wyszli. Powiedziałem dziewczynie, co miała robić i jak, ponieważ mogła mieć problemy z pijanymi klientami. Kiwnęła głową i oddała mi kurtkę. Po godzinie widziałem, jak zgrabnie przemieszczała się między stolikami. Stałem za barem, skąd miałem dobry widok na obserwowanie jej. Kiedy DJ podszedł do mnie i poprosił o małą przerwę, kiwnąłem głową i udałem się na wskazane miejsce za konsolą. Słyszałem piski i westchnienia klubowiczek, ale i okrzyki razem z gwizdami od płci przeciwnej.
Zbliżała się godzina pierwsza w nocy, kiedy zmienił mnie drugi DJ. Stanąłem za barem i rozejrzałem się. Nigdzie nie było blondynki. Zacisnąłem dłonie w pięści i przygryzłem wargę.
- Tempus**! - wycedziłem, przez zaciśnięte zęby.
Wszystko się zatrzymało w pomieszczeniu, pozostała tylko muzyka. Zgromadzeni, zastygli w bardzo dziwnych pozycjach. Rozejrzałem się i zacząłem szukać Yuki. Nigdzie jej nie widziałem. Zagryzłem wargę i zacisnąłem dłonie w pięści. Udałem się w stronę łazienki, uważnie się rozglądając.
- Puszczaj mnie! - usłyszałem jej krzyk.
- Yuki! Gdzie jesteś?! - krzyknąłem, ale zatrzymałem się w korytarzu.
- Puszczaj do cholery! - jej głos się załamał.
Jak mogła nie zareagować na własne imię? Racja. Okłamała nas, co zapewne było planem JaeJoong'a. Zamknąłem powieki i wziąłem głęboki oddech, starając sobie przypomnieć jej imię. Otwarłem oczy i ruszyłem wgłąb korytarze.
- Paulinko! - krzyknąłem.
Po kilku sekundach usłyszałem ją.
- NamJoon! - wrzasnęła, ale jej głos się załamał i usłyszałem jej krzyk.
Wbiegłem do łazienki, gdzie zastałem swojego szafa, który przyciskał dziewczynę do ściany. Czułem niewyobrażalną wściekłość. Zacisnąłem mocno szczękę i starałem się panować nad sobą, ale to było nie do wytrzymania.
- O, przyszedł nasz chłopczyk – odsunął się od blondynki, która zaraz schowała się za mną.
- Nie daruje ci tego – warknąłem.
- Tak, a co mi zrobisz? - zakpił sobie ze mnie.
- NamJoon... twoje oczy – załapała mnie za rękę.
- Tempus... Tormentum*** - wycedziłem.
Chciałem okładać go własnymi rękami, aczkolwiek jej dłoń mnie zatrzymała. Mężczyzna zwił się z bólu i wił na podłodze z bólu.
- NamJoon, przestań! Nie możesz go zabić! Uspokój się! - ciągła mnie za rękę.
- Chciał cię skrzywdzić! - warknąłem na nią, spoglądając w jej oczy.
- Przerażasz mnie – szepnęła.
Wróciłem wzrokiem do MinJung'a, który błagał o litość. Kiedy nagle dziewczyna znalazła się przede mną i wpiła w moje usta. Czując jej słodkie wargi i ciepło jej ciała, zacząłem oddawać pocałunek z dużą większą pasją. Objąłem ją w pasie i sam przycisnąłem ją do ściany, nie pozwalając się jej odsunąć. Jednak nie próbowała nawet. Jej ręce znalazły się za moją szyją, a pocałunek próbowała oddawać z równą pasją, aczkolwiek uległa mi, kiedy wsunąłem swój język do jej ust. Nagle odsunęła mnie.
- Wypuść go – szepnęła.
- Tormentum – mruknąłem.
Kim uciekł z krzykiem i wyzwiskami w moją stronę. Nie przejmowałem się nim i wpiłem się w jej usta, bawiąc się jej językiem. Słyszałem jej ciche pojękiwania i mocniej przycisnąłem ją do ściany. Zszedłem pocałunkami na jej szyję, gdzie zostawiałem mokre śladu na jej skórze i malinki. Nie potrafiłem się pohamować i podciągnąłem jej koszulkę, a moim oczom ukazał się jej czarny koronkowy stanik. Posadziłem ją na szafce obok umywalki i szybko przesunąłem jej stanik wyżej, przez co zobaczyłem jej jędrne piersi. Nie były jakieś duże ani niemałe. Takie właśnie mi się podobały. Zassałem się na jej sutku, co spowodowało jęknięcie z ust blondynki. Nie opierała mi się, a wręcz zachęcała mnie do działania, kładąc dłoń na moje krocze. Przeszedł mnie impuls, przez co położyłem dłoń na jej udzie i gładziłem delikatnie jego wewnętrzną stroną, z każdą chwilą przesuwając się coraz wyżej, aż złapałem za jej majki. Gładziłem delikatnie ją przez materiał majtek. Jęknęła cicho, po czym odpięła moje spodnie. Fakt mój członek nie mieścił się już w spodniach. Wpiłem się w jej usta i wszedłem w nią do końca. Jęknęła mi w usta, a nawet prawie krzyknęła. Zacząłem się poruszać, ale z każdym pchnięciem przyśpieszałem. W końcu oderwałem się od jej ust, przechodząc z pocałunkami na jej szyję, a dłonie zacisnąłem na jej pośladkach.
- Nam... Joon – jęknęła, odchylając głowę do tyłu.
- Yhm, jeszcze chwileczkę – szepnąłem jej do ucha.
Przygryzłem płatek jej ucha, co spowodowało jej kolejny jęk. Wpiłem się jej usta i po kilku kolejnych ruchach, spełniłem się w niej, a ona wraz ze mną. Jęknęła głośno w moje usta, wyginając się w łuk. Złapałem ją za podbródek i delikatnie musnąłem jej usta. Odwzajemniła, aczkolwiek wiedziałem, że nie miała sporo sił. Odsunąłem się, tym samym wychodząc z niej. Wtedy dostrzegłem na szafce parę kropel krwi. Blondynka odwróciła głowę, rumieniąc się. Właśnie kochałem się z dziewicą, ale co z tego. Odwróciłem jej twarz w moją stronę i pocałowałem ją czoło.
- Wracajmy do domu – mruknąłem.
Pomogłem jej się ubrać i zdjąłem Yuki z szafki, spoglądając jej w oczy.
- Joonnie... skąd znałeś moje imię? - zapytała, rumieniąc się.
Powiedziała zdrobnienie mojego imienia jak nikt inny. Uśmiechnąłem się i spojrzałem zawstydzony w bok, drapiąc się po karku.
- Przepraszam, podsłuchiwałem, jak dzwoniłaś do ojca – nagle jej dłonie znalazły się na moich spodniach.
Spojrzałem w dół, a ona schowała mojego członka do środka i zapięła mi spodnie.
- Wiedziałam, że to wyjdzie na jaw... nie chciałam mieć z wami jakiś szczególnych więzi i JaeJoong się zgodził – zapała mnie za rękę.
- Byłem pewien, że...
- Mam chłopaka? Nie miałam i nie mam. Odpycham od siebie wszystkich... - spojrzała w na czubki swoich butów.
- Więc co teraz czujesz? - przytuliłem ją.
- Nie wiem... za dużo tego – odparła, zamykając oczy.
- Poczekam – szepnąłem jej do ucha.
Wziąłem ją na barana i zabrałem ją do samochodu, uprzednio zabierając kurtkę, którą założyła. Kiedy jechaliśmy, złapała mnie za dłoń i oparła głowę o szybę, zasypiając powoli. Uśmiechnąłem się sam do siebie i wróciłem wzrokiem na jezdnię. Po dojechaniu, zabrałem ją na rękach do swojego pokoju, gdzie położyłem się z nią. Spała tak niewinnie, że nie chciałem jej zostawić, nawet na minutę.

~*~
Słowa pochodzące z łaciny:
* Quaeso, excitare, apertis oculis somnolentus, Angeli - Proszę, obudź się, otwórz zaspane powieki, Aniołku.
** Temus - Czas.
*** Tormentum - Tortury.

3 komentarze:

  1. Gdyby nie ta scena +18, to bym była w niebie XD
    Nie przepadam za czytaniem takich rzeczy, bo po prostu tak. Ale na całe szczęście tutaj nie zajmowała ona połowy rozdziału, jak to bywa w co poniektórych, i była całkiem znośnie napisana xD
    Nie wiem, ogólnie jestem wybredna, nie przejmuj się mną ^.^
    Pozdrawiam~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow, szybka jestes.
      Spokojnie. Do konca opowiadania nie przewiduje juz +18. Także ten.
      Taeyeon tez nie czyta. Dziekuje ze przemoglas sie i przeczytalas.
      Dziekuje ❤

      Usuń
    2. A proszę bardzo ;3
      Sorki, teraz napiszę coś tak trochę z dupy, ale po prostu muszę xD
      Niedawno znalazłam pendriva, na którym miałam zapisane częściowo wykonane scenariusze i jestem taka szczęśliwa, mogąc je kończyć, a nie musieć wymyślać wszystkiego od nowa... ;3
      Tak to po prostu miałam straszny zastój, no bo jak tracisz nagle dorobek kilkumiesięcznej pracy, to ci się wszystkiego odechciewa xD
      Pozdr~

      Usuń

Theme by Ally