20160708

Fairy Tail |#01| - Angel

Ishi Yuki
Obudziłam się, mimo że każda komórka mojego ciała błagała wręcz, bym nie wstawała. Uniosłam lekko głowę, spoglądając przed siebie w gęste zarośnięte drzewa za oknem. Mrugnęłam kilka razy, powoli przypominając sobie, co miało ostatnio miejsce. Widocznie byłam tak nie wyspana, że zemdlałam w łazience.
- Masz dwa tygodnie wolnego. Nie pytaj, jak to zrobiłem – burknął, ojciec przechodząc obok pokoju.
- Dwa tygodnie – powtórzyłam i uderzyłam twarzą w poduszkę.
- I dobrze. Musisz udać się do Ryo – usłyszałam męski głos i od razu spojrzałam w kierunku, z którego dochodził.
Na skraju łóżka siedział mężczyzna o wyraźnych azjatyckich rysach twarzy i blond czuprynie. Mrugnęłam kilka razy zdziwiona, po czym z najgłośniejszym piskiem, jakim mogłam z siebie wydobyć, spadłam z łóżka. Do pokoju wbiegł mój przerażony ojciec, który naprawdę biegł, chociaż prawdę powiedziawszy, nie jest w stanie biegać. Jego tak szyba reakcja oznaczała to, że bardzo się o mnie martwił.
Wskazałam palcem, choć wiem, że było to nieuprzejme, na Azjatę.
- Czemuś wpuścił mi do pokoju zboczeńca?! - uniosłam nieco głos, wracając na łóżko.
Jego mina sprawiła, że poczułam, jakby ktoś uderzył mnie z otwartej dłoni w twarz. Wpatrywał się we mnie zdziwiony, całkowicie bezradny. Jeśliby mógł, dosłownie strzeliłby sobie faceplama. Jednak on zażenowany głupotą swojej młodszej córki, pokręcił głową i westchnął, jakby cały ciężar świata spoczywał na jego barkach.
- Nie wiem, czy w końcu herbata uderzyła ci do głowy, czy naćpałaś się czegoś, ale ten pluszak na twojej szafce to nie Azjata, a więc prześpij się jeszcze, bo serio ci odpierdala – burknął i opuścił pokój.
Czy naprawdę było ze mną, aż tak źle, że miałam przywidzenia? Powinnam się udać do lekarza? Położyłam się na plecach i przymknęłam powieki. Przez ciszę, nie dostrzegłam, że moje ciało zaczęło drętwieć. Nie mogłam się ruszyć, każda komórka mojego ciała tym razem kazała mi się ruszyć, jednak nie potrafiłam. Strach przerodził się w przerażenie, przez co nie mogłam nawet otworzyć powiek. Czułam, jak moje serce nie może się uspokoić, biło coraz szybciej i szybciej. Krople potu zaczęły spływać po moim czole, a nawet po szyi.
- Nie mogę uwierzyć, że On nakierował mnie na osobę, na którą poluje Demon – usłyszałam westchnięcie tego Azjaty.
Poczułam na swoich oczach czyjąś dłoń i wzięłam głęboki oddech. Moje ciało się uspokoiło się i mogłam w końcu rozchylić powieki. Spojrzałam na blondyna zdziwiona, który wpatrywał się w ciemną sylwetkę, która stała w rogu pokoju. Drzwi mojej sypialni zamknęły się same, aczkolwiek wyglądało to tak, jakby zamknęły się pod wpływem przeciągu.
- Nie rozumiem Jego wyboru, ale wierzę, że masz siłę, skoro tak długo opierałaś się temu bydlakowi i chroniłaś rodzinę – mówił.
- To ja idę spać, serio mam halucynacje – odwróciłam się twarzą do ścinany i zamknęłam oczy, modląc się w duchu, że to tylko sen.
- Do cholery to nie sen! - wrzasnął mi wprost do ucha, przez co spanikowana uderzyłam głową w ścianę. - Panie, kogoś Ty wybrał... - powiedział zrezygnowany.
- To sen... to sen... sen. Błagam, chcę się obudzić... - złapałam się przerażona za głowę.
- To nie sen i zaakceptuj to w końcu! - spojrzałam niego, był wściekły, przez co zaczęłam się go bać.
Mężczyzna widząc moją minę, uspokoił się i złagodniał.
- To nie sen – powiedział pewnie. - Wszystko ci wyjaśnię, kiedy się go pozbędę, dobrze? - dostrzegłam na jego twarzy lekki uśmiech.
Odpowiedziałam mu tylko kiwnięciem głowy. Po chwili z jego twarzy zniknął uśmiech i zastąpiła go całkowita powaga. Spojrzał na czarną mare w kącie i zmarszczył brwi. Przyglądałam się całemu zdarzeniu w całkowitym niedowierzaniu. Azjata dotknął ciemnej postaci w okolicy serca. Pod jego ręką utworzyła się biała kulka, od której zaczęły odchodzić białe linie, które wiązały zjawę. Widoczne było, że Demon cierpiał. Słyszałam jego krzyki i wrzaski, chociaż brzmiało to jak ryk jakiegoś potwora. Po chwili na ziemi zostały tylko czarne kawałki, które zaczęły znikać. Z wrażenia zemdlałam, mając szczęście tym razem, że upadłam na miękką poduszkę.

Kim JaeJoong
Spojrzałem na blondynkę, która zemdlała po raz drugi. Nie spodziewałem się, że to Pan dokona takiego wyboru. Wybrał On całkowitą nieporadną, nieświadomą, ledwo kumatą dziewczynę, która mieszkała tysiące kilometrów od The Law Light's. Ona teraz stała się Strażniczką i Kluczem do niego. Westchnąłem, siedząc na jej łóżku i rozglądałem się po pokoju. Znała japoński i uczyła się go, czego dowodem były różne książki i słowniki z tego języka. Mieszkała sama z ojcem, ponieważ wyprowadziła się z nim od matki i siostry. Tyle zdążyłem się dowiedzieć, kiedy pierwszy raz zemdlała. Musiałem dobrze wszystko ubrać w słowa, żeby zaakceptowała to, że teraz jest Archaniołem Gabrielem.
Kiedy się obudziła, bez słowa poszła do kuchni. Tam przygotowała sobie kanapki, po czym wróciła do pokoju, zamykając za sobą drzwi i usiadła na łóżku. W końcu spojrzała na mnie i kiwnęła głową. Teraz czekam na wyjaśnienia – powiedziała. Roześmiałem się. Poszła przygotować sobie posiłek, jakby to, co miałem jej opowiedzieć, było zwyczajną fikcją. Po chwili uspokoiłem się i wziąłem głęboki oddech.
- Nazywam się Kim JaeJoong. Dziesięć lat temu zostałem Wybrany przez Boga na Archanioła Gabriela. Pełniłem swoją funkcję Strażnika i Klucza przez te lata. Sam nie dowierzałem w to przez pierwsze miesiące. Jednak uwierzyłem w to wszystko. Kilka godzin temu, zostałem zamordowany przez dwóch innych Archaniołów. Sariel i Reguel zbuntowali się. Pragną zdobyć najpotężniejszą broń Boga, która się nazywa The Law Light's. Nie wiedzieli, że tylko Ja mogę ją aktywować, więc będą szukali ciebie. Nie mam czasu cie przeszkolić, więc musisz znaleźć Archanioła Uriela, znanego jako Misaki Ryo i Serafina, Kanę. Póki mam czas, doprowadzę cię do nich, ucząc cię drobnych sztuczek – starałem się mówić pewnie i spokojnie.
- Dlaczego ja? - spoglądała na mnie zdziwiona.
- On tak zdecydował.
- Skoro zostałam niby Archaniołem, to jestem nim dożywotnio? - opuściła wzrok do kubka z herbatą.
Przez chwilę nie mogłem uwierzyć, że ona wzięła to na poważnie.
- Nie. Kiedy będziesz miała dość, możesz zrezygnować – odparłem.
- Mam dwa tygodnie. Mogę być Aniołem przez dwa tygodnie, potem chcę wrócić do mojego nudnego życia – odparła.
Milczałem przez chwilę, analizując jej decyzję. Dziewczyna naprawdę była zagadką. Potrafiła zmienić nastawienie w ciągu kilku minut. Czułem przez chwilę od niej chłód i powagę, która zawsze otaczała Ryo.
- Można tak zrobić. Musisz dostać się do Ryo i pozostałych, żeby ostrzec ich przed Leo i Ravim. Będą musieli cię chronić, do czasu aż Kana nie dowie się jak pozbawić ich bycia Aniołami. Rozumiesz? - spojrzałem w jej zielone oczy.
- Mniej więcej – westchnęła. - Tylko nie chcę, żeby wiedzieli, jak się nazywam. Skoro zniknę z ich życia po dwóch tygodniach.
- Sam nie znam twojego prawdziwego imienia, więc będę cię nazywać Ishi Yuki. Może być? - spojrzałem na nią.
- Lecimy do Japonii? Ja nie mam pieniędzy – odparła.
- Dam ci dane do mojego konta – zapewniłem.

Ishi Yuki
- Nie zrobię tego.
- Zrobisz.
- Nie.
- Tak.
- Nie.
- Musisz.
- A nie muszę. Wiesz, że ta dyskusja prowadzi donikąd? - uniosłam pytająco brew.
- Tak, wiem o tym i wiem, że to zrobisz – szturchnął mnie w ramie.
- Jesteś cholernie uparty – westchnęłam i oparłam się o ścianę.
JaeJoong kazał mi zadzwonić do osoby zwanej Misaki Ryo. Nie chciałam tego robić, ponieważ i on uzna mnie za wariatkę. Również istnieje inna strefa czasowa, ale Kim zapewniał, że odbierze. Mój ojciec, z którym mieszkałam, wyszedł już do pracy, więc rozmawianie z obcymi dla niego ludźmi nie było problemem. Blondyn zapewniał, że tylko Archaniołowie są w stanie go zobaczyć, a tylko ja mogę go dotknąć i on mnie. Jednak z czasem zacznie on znikać i do czasu aż nie zniknie całkowicie, tylko ja będę go widziała przez ostatnie chwile. Nie wszystko było dla mnie zrozumiałe, ale jakoś w środku czułam, że muszę im pomóc.
- Więc dzwonisz? - zapytał.
- No dzwonie, dzwonie – przewróciłam oczami i wybrałam numer.
Po kilku sygnałach usłyszałam męski głos, który był całkowicie obojętny.
- Jest noc, czego chcesz? - zapytał.
- Archanioł Uriel? - odparłam.
- Kim jesteś?
- JaeJoong kazał mi zadzwonić i... - nie wiedziałam, co powiedzieć i spoglądałam na Azjatę.
- JaeJoong?! On jest z tobą?! Żyje?! - uniósł głos.
- Otóż...
Blondyn wyrwał mi komórkę i sam zaczął rozmawiać z obcą dla mnie osobą. Po chwili oddał mi urządzenie.
- Jesteś beznadziejna. Jak możesz być tak głupia? - przewrócił oczami.
- Więc... Tokyo, tak? - zignorowałam jego wypowiedź, spoglądając za okno. - Jak ja to, wyjaśnię tacie...

4 komentarze:

  1. Trochę nie rozumiem dlaczego Jaejoong nie może powiedzieć, że żyje T^T. Ale pewnie za niedługo się dowiem ^^. Co do rozdziału był naprawdę przyjemny i trochę mi smutno, że Yuki musi opuścić rodzinę i wyjechać do Tokio, ale mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze :). No i Ravi zbuntowanym hfkuesliasl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeciez JaeJoong nie zyje, a Yuki nie opuszcza rozdziny tylko ojca. Nie mieszka z rodzina tylko z tata, ktory bardzo sie o nią troszczy. Niestety nie ma wyboru i musi miec romans z NamJoonem. XD

      Usuń
  2. Nie wierzę, opublikowałaś rozdział, a ja nie mogłam go przeczytać, bo skończył mi się limit internetu ;-; Ale teraz przeczytałam i jestem w zachwycie! Jezu czuje jak buzują we mnie emocje, chyba bardziej od Yuki nie mogę doczekać się jej wyjazdu do Tokyo XDD
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział! ;D
    Pozdrawiam słodko xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obiecuje, że nie będziesz czekać długo. Mam urlop, więc zajmę się pisaniem o przodu, jak w przypadku BODY. Nie gniewam się na ciebie za to ♥

      Usuń

Theme by Ally