Ishi
Yuki
Obudziłam
się, mimo że każda komórka mojego ciała błagała wręcz, bym
nie wstawała. Uniosłam lekko głowę, spoglądając przed siebie w
gęste zarośnięte drzewa za oknem. Mrugnęłam kilka razy, powoli
przypominając sobie, co miało ostatnio miejsce. Widocznie byłam
tak nie wyspana, że zemdlałam w łazience.
-
Masz dwa tygodnie wolnego. Nie pytaj, jak to zrobiłem – burknął,
ojciec przechodząc obok pokoju.
- Dwa
tygodnie – powtórzyłam i uderzyłam twarzą w poduszkę.
- I
dobrze. Musisz udać się do Ryo – usłyszałam męski głos i od
razu spojrzałam w kierunku, z którego dochodził.
Na
skraju łóżka siedział mężczyzna o wyraźnych azjatyckich rysach
twarzy i blond czuprynie. Mrugnęłam kilka razy zdziwiona, po czym z
najgłośniejszym piskiem, jakim mogłam z siebie wydobyć, spadłam
z łóżka. Do pokoju wbiegł mój przerażony ojciec, który
naprawdę biegł, chociaż prawdę powiedziawszy, nie jest w stanie
biegać. Jego tak szyba reakcja oznaczała to, że bardzo się o mnie
martwił.
Wskazałam
palcem, choć wiem, że było to nieuprzejme, na Azjatę.
-
Czemuś wpuścił mi do pokoju zboczeńca?! - uniosłam nieco głos,
wracając na łóżko.
Jego
mina sprawiła, że poczułam, jakby ktoś uderzył mnie z otwartej
dłoni w twarz. Wpatrywał się we mnie zdziwiony, całkowicie
bezradny. Jeśliby mógł, dosłownie strzeliłby sobie faceplama.
Jednak on zażenowany głupotą swojej młodszej córki, pokręcił
głową i westchnął, jakby cały ciężar świata spoczywał na
jego barkach.
- Nie wiem, czy w końcu herbata uderzyła ci do głowy, czy naćpałaś
się czegoś, ale ten pluszak na twojej szafce to nie Azjata, a więc
prześpij się jeszcze, bo serio ci odpierdala – burknął i
opuścił pokój.
Czy naprawdę było ze mną, aż tak źle, że miałam przywidzenia?
Powinnam się udać do lekarza? Położyłam się na plecach i
przymknęłam powieki. Przez ciszę, nie dostrzegłam, że moje ciało
zaczęło drętwieć. Nie mogłam się ruszyć, każda komórka
mojego ciała tym razem kazała mi się ruszyć, jednak nie
potrafiłam. Strach przerodził się w przerażenie, przez co nie
mogłam nawet otworzyć powiek. Czułam, jak moje serce nie może się
uspokoić, biło coraz szybciej i szybciej. Krople potu zaczęły
spływać po moim czole, a nawet po szyi.
- Nie mogę uwierzyć, że On nakierował mnie na
osobę, na którą poluje Demon – usłyszałam westchnięcie tego
Azjaty.
Poczułam
na swoich oczach czyjąś dłoń i wzięłam głęboki oddech. Moje
ciało się uspokoiło się i mogłam w
końcu rozchylić powieki. Spojrzałam na blondyna zdziwiona, który
wpatrywał się w ciemną sylwetkę, która stała w rogu pokoju.
Drzwi mojej sypialni zamknęły się same, aczkolwiek wyglądało to
tak, jakby zamknęły się pod wpływem przeciągu.
-
Nie rozumiem Jego
wyboru, ale wierzę, że masz siłę, skoro tak długo opierałaś
się temu bydlakowi i chroniłaś rodzinę – mówił.
- To ja idę spać, serio mam halucynacje – odwróciłam się
twarzą do ścinany i zamknęłam oczy, modląc się w duchu, że to
tylko sen.
- Do cholery to nie sen! - wrzasnął mi wprost do ucha, przez co
spanikowana uderzyłam głową w ścianę. - Panie, kogoś Ty
wybrał... - powiedział zrezygnowany.
- To sen... to sen... sen. Błagam, chcę się obudzić... - złapałam
się przerażona za głowę.
- To nie sen i zaakceptuj to w końcu! - spojrzałam niego, był
wściekły, przez co zaczęłam się go bać.
Mężczyzna
widząc moją minę, uspokoił się i
złagodniał.
- To nie sen – powiedział pewnie. - Wszystko ci wyjaśnię, kiedy
się go pozbędę, dobrze? - dostrzegłam na jego twarzy lekki
uśmiech.
Odpowiedziałam
mu tylko kiwnięciem głowy. Po
chwili z jego twarzy zniknął uśmiech i zastąpiła go całkowita
powaga. Spojrzał na czarną mare w kącie i zmarszczył brwi.
Przyglądałam się całemu zdarzeniu w całkowitym niedowierzaniu.
Azjata dotknął ciemnej postaci w okolicy serca. Pod jego ręką
utworzyła się biała kulka, od której zaczęły odchodzić białe
linie, które wiązały zjawę. Widoczne było, że Demon cierpiał.
Słyszałam jego krzyki i wrzaski, chociaż brzmiało to jak ryk
jakiegoś potwora. Po chwili na ziemi zostały tylko czarne kawałki,
które zaczęły znikać. Z wrażenia zemdlałam, mając szczęście
tym razem, że upadłam na miękką poduszkę.
Kim JaeJoong
Spojrzałem
na blondynkę, która zemdlała po raz drugi. Nie spodziewałem się,
że to Pan dokona takiego wyboru. Wybrał On całkowitą nieporadną,
nieświadomą, ledwo kumatą dziewczynę, która mieszkała tysiące
kilometrów od The Law Light's.
Ona teraz stała się Strażniczką i Kluczem do niego. Westchnąłem,
siedząc na jej łóżku i rozglądałem się po pokoju. Znała
japoński i uczyła się go, czego dowodem były różne książki i
słowniki z tego języka. Mieszkała sama z ojcem, ponieważ
wyprowadziła się z nim od matki i siostry. Tyle zdążyłem się
dowiedzieć, kiedy pierwszy raz zemdlała. Musiałem dobrze wszystko
ubrać w słowa, żeby zaakceptowała to, że teraz jest Archaniołem
Gabrielem.
Kiedy
się obudziła, bez słowa poszła do kuchni. Tam przygotowała sobie
kanapki, po czym wróciła do pokoju, zamykając za sobą drzwi i
usiadła na łóżku. W końcu spojrzała na mnie i kiwnęła głową.
Teraz czekam na wyjaśnienia –
powiedziała. Roześmiałem się. Poszła przygotować sobie posiłek,
jakby to, co miałem jej opowiedzieć, było zwyczajną fikcją. Po
chwili uspokoiłem się i wziąłem głęboki oddech.
-
Nazywam się Kim JaeJoong. Dziesięć lat temu zostałem Wybrany
przez Boga na Archanioła Gabriela. Pełniłem swoją funkcję
Strażnika i Klucza
przez te lata. Sam nie dowierzałem w to przez pierwsze miesiące.
Jednak uwierzyłem w to wszystko. Kilka godzin temu, zostałem
zamordowany przez dwóch innych Archaniołów. Sariel i Reguel
zbuntowali się. Pragną zdobyć najpotężniejszą broń Boga, która
się nazywa The Law Light's.
Nie wiedzieli, że tylko Ja mogę ją aktywować, więc będą
szukali ciebie. Nie mam czasu cie przeszkolić, więc musisz znaleźć
Archanioła Uriela, znanego jako Misaki Ryo i Serafina, Kanę. Póki
mam czas, doprowadzę cię do nich, ucząc cię drobnych sztuczek –
starałem się mówić pewnie i spokojnie.
- Dlaczego ja? - spoglądała na mnie zdziwiona.
- On tak zdecydował.
- Skoro zostałam niby Archaniołem, to jestem nim dożywotnio? -
opuściła wzrok do kubka z herbatą.
Przez chwilę nie mogłem uwierzyć, że ona wzięła to na poważnie.
- Nie. Kiedy będziesz miała dość, możesz zrezygnować –
odparłem.
- Mam dwa tygodnie. Mogę być Aniołem przez dwa tygodnie, potem
chcę wrócić do mojego nudnego życia – odparła.
Milczałem przez chwilę, analizując jej decyzję. Dziewczyna
naprawdę była zagadką. Potrafiła zmienić nastawienie w ciągu
kilku minut. Czułem przez chwilę od niej chłód i powagę, która
zawsze otaczała Ryo.
- Można tak zrobić. Musisz dostać się do Ryo i pozostałych, żeby
ostrzec ich przed Leo i Ravim. Będą musieli cię chronić, do czasu
aż Kana nie dowie się jak pozbawić ich bycia Aniołami. Rozumiesz?
- spojrzałem w jej zielone oczy.
-
Mniej więcej – westchnęła. - Tylko nie chcę, żeby wiedzieli,
jak się nazywam. Skoro zniknę
z ich życia po dwóch tygodniach.
-
Sam nie znam twojego prawdziwego imienia, więc będę cię nazywać
Ishi Yuki. Może być? -
spojrzałem na nią.
- Lecimy do Japonii? Ja nie mam pieniędzy – odparła.
- Dam ci dane do mojego konta – zapewniłem.
Ishi Yuki
- Nie zrobię tego.
- Zrobisz.
- Nie.
- Tak.
- Nie.
- Musisz.
- A nie muszę. Wiesz, że ta dyskusja prowadzi donikąd? - uniosłam
pytająco brew.
- Tak, wiem o tym i wiem, że to zrobisz – szturchnął mnie w
ramie.
- Jesteś cholernie uparty – westchnęłam i oparłam się o
ścianę.
JaeJoong kazał mi zadzwonić do osoby zwanej Misaki Ryo. Nie
chciałam tego robić, ponieważ i on uzna mnie za wariatkę. Również
istnieje inna strefa czasowa, ale Kim zapewniał, że odbierze. Mój
ojciec, z którym mieszkałam, wyszedł już do pracy, więc
rozmawianie z obcymi dla niego ludźmi nie było problemem. Blondyn
zapewniał, że tylko Archaniołowie są w stanie go zobaczyć, a
tylko ja mogę go dotknąć i on mnie. Jednak z czasem zacznie on
znikać i do czasu aż nie zniknie całkowicie, tylko ja będę go
widziała przez ostatnie chwile. Nie wszystko było dla mnie
zrozumiałe, ale jakoś w środku czułam, że muszę im pomóc.
- Więc dzwonisz? - zapytał.
- No dzwonie, dzwonie – przewróciłam oczami i wybrałam numer.
Po kilku sygnałach usłyszałam męski głos, który był całkowicie
obojętny.
- Jest noc, czego chcesz? - zapytał.
- Archanioł Uriel? - odparłam.
- Kim jesteś?
- JaeJoong kazał mi zadzwonić i... - nie wiedziałam, co powiedzieć
i spoglądałam na Azjatę.
- JaeJoong?! On jest z tobą?! Żyje?! - uniósł głos.
- Otóż...
Blondyn wyrwał mi komórkę i sam zaczął rozmawiać z obcą dla
mnie osobą. Po chwili oddał mi urządzenie.
- Jesteś beznadziejna. Jak możesz być tak głupia? - przewrócił
oczami.
- Więc... Tokyo, tak? - zignorowałam jego wypowiedź, spoglądając
za okno. - Jak ja to, wyjaśnię tacie...
Trochę nie rozumiem dlaczego Jaejoong nie może powiedzieć, że żyje T^T. Ale pewnie za niedługo się dowiem ^^. Co do rozdziału był naprawdę przyjemny i trochę mi smutno, że Yuki musi opuścić rodzinę i wyjechać do Tokio, ale mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze :). No i Ravi zbuntowanym hfkuesliasl
OdpowiedzUsuńPrzeciez JaeJoong nie zyje, a Yuki nie opuszcza rozdziny tylko ojca. Nie mieszka z rodzina tylko z tata, ktory bardzo sie o nią troszczy. Niestety nie ma wyboru i musi miec romans z NamJoonem. XD
UsuńNie wierzę, opublikowałaś rozdział, a ja nie mogłam go przeczytać, bo skończył mi się limit internetu ;-; Ale teraz przeczytałam i jestem w zachwycie! Jezu czuje jak buzują we mnie emocje, chyba bardziej od Yuki nie mogę doczekać się jej wyjazdu do Tokyo XDD
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na kolejny rozdział! ;D
Pozdrawiam słodko xx
Obiecuje, że nie będziesz czekać długo. Mam urlop, więc zajmę się pisaniem o przodu, jak w przypadku BODY. Nie gniewam się na ciebie za to ♥
Usuń