Wyjrzałem za okno, obserwując, jak woda zmywa cały kurz z ulic i
nie tylko. Szalejący deszcz w towarzystwie grzmotów i błyskawic
przegania ludzi z drogi. Dokładnie od czasu śmierci JaeJoong'a
deszcz nie przestaje padać, a temperatura spadła o dobre dziesięć
stopni. Póki mógł, rozmawiał ze mną. Wciąż ma tyle siły, żeby
dotykać przedmiotów. Nie dziwie się, w końcu był Archaniołem
Gabrielem, który jest najpotężniejszym z naszej siódemki.
Właśnie siódemki. Od czasu, kiedy Kana powiedziała nam o jego
śmierci, Leo i Ravi nie wrócili jeszcze do domu. Ich telefony
również milczały. Blondynka zapewniała, że z nimi jest wszystko
w porządku i nie musimy się o nich zamartwiać. Jednak czułem
pewien niepokój, kiedy o nich myślałem. Sam JaeJoong powiedział,
że opowie wszystko, kiedy przyprowadzi dziewczynę. Nie podał
przyczyny swojej śmierci, co dziwiło nie tylko mnie, ale i Kanę,
która bardzo przeżywa śmierć ukochanego. Tak, tworzyli oni parę
od dobrych kilku miesięcy. Bycie Archaniołem, Aniołem czy
Serafinem, nie zabrania miłości.
- Nie spałeś od czasu tego telefonu – burknął NamJoon,
przewracając się na drugi bok.
- To był JaeJoong. Przeprowadzi dziewczynę – odparłem.
- To, czemu nie śpisz? - zapytał.
- Coś mi nie pasuje. Kana wyraźnie powiedziała i odczuliśmy to,
że zmarł. Znalazł oczywiście następcę. Jednak kiedy dzwonił,
nie powiedział, jak zmarł. Widzisz teraz? - spojrzałem na niego.
- Ukrywa coś poważnego. Znasz go. Zawsze taki jest, kiedy chce nas
chronić. Pamiętasz utratę kontroli przez Baek'a? No właśnie.
Trzymał go pod kluczem i sam stawiał mu czoła, jednak przyznał
się do wszystkiego i poprosił o pomoc. Poczekamy, zobaczymy –
ziewnął.
- Masz rację – odparłem. - Pozostaje czekać.
Kim JaeJoong
Wpatrywałem się w tafle wody, która obecnie działała niczym
lustro, ale mojego odbicia nie ukazywała. Westchnąłem ciężko, po
czym spojrzałem na dziewczynę, która leżała kawałek dalej na
trawie z przymkniętymi oczami. Powiedziała, że nim pójdzie do
Ryo, chce zobaczyć tutejsze krajobrazy. Wiedziała o tym, że są
piękne. Szczególnie, teraz kiedy wiśnie kwitną. Spoglądając na
wszystkie kwiaty, przypominały mi się wszystkie spacery z Kaną,
których nie będę mógł już powtórzyć. Przymknąłem powieki,
przypominając sobie wszystkie szczęśliwe chwile, które niestety
będę musiał tu pozostawić. Nie wiem, jak się zachowam, kiedy ja
zobaczę, ale jedno jest pewne. Będzie płakać.
Otwarłem powieki i spojrzałem przed siebie. Kątem oka dostrzegłem,
że obok mnie stoi Yuki. Próbowała spojrzeć tam, gdzie ja, ale
poddała się i westchnęła.
- Nad czym tak myślisz? - zapytała.
- Gdzie chcesz teraz iść? - odparłem szybko, wsuwając dłonie do
kieszeni jeansów.
- Coś zjeść – powiedziała niezadowolona.
- Znam dobre miejsce – ruszyłem w odpowiednią stronę.
Dogoniła mnie i szła ze mną równym tempem, aczkolwiek
posmutniała. Już chciałem otworzyć usta, żeby zapytać, ale
zatrzymałem się. Rozejrzałem się bacznie po otoczeniu. Mógłbym
przysiąc, że poczułem te wrogie spojrzenie.
- JaeJoong? - zapytała.
Spojrzałem na blondynkę, która wpatrywała się we mnie
zmartwiona. Rzuciłem krótko nie ważne, po czym ruszyłem
szybszym krokiem do restauracji, która była mi bardzo dobrze znana.
Ignorowałem jej marudzenie, które z każdą chwilą przybierało na
sile, aczkolwiek w końcu nie wytrzymałem. Zatrzymałem się i
spojrzałem na nią wściekły.
- Możesz z łaski swojej w końcu zamknąć gębę? - warknąłem.
Ona tylko przewróciła oczami i wyminęła mnie.
- To był twój pomysł. Ja się o to nie prosiłam – burknęła.
- Nie wytrzymam z tą babą... - westchnąłem zrezygnowany.
Zaufaj
jej, zaufaj – usłyszałem
nagle w głowie. Dlaczego On musi
teraz się odzywać. Nie wiem, dlaczego dokonał takiego wyboru, ale
to Jemu ufam, nie jej.
Jest w niej coś dziwnego, tylko
nie potrafię dostrzec, co to jest. W jednej chwili zrzedła mi mina,
widząc, jak mężczyzna prawie dwu krotnie starszy od niej zaczyna
ją podrywać. Skąd wiem, ile on ma lat? Proste. Ten mężczyzna
nazywa się Takashima Kouyou, bardziej znany jako Uruha, gitarzysta
zespołu The Gazette. Uderzyłem się otwartą dłonią w czoło, po
czym podszedłem do niej i uszczypnąłem ją. Za pierwszym razem,
nie powiodło się. Słabnę. Za drugim razem dopiero się udało.
Westchnąłem.
- Idziemy. Byłaś głodna – mruknąłem, zaciskając dłonie w
pięści, które miałem z powrotem w kieszeniach.
Skinęła
głową i pożegnała się z Japończykiem, który ciągle spoglądał
na jej biust i tyłek. Kiedy blondynka się odwróciła, z całej
siły, jaką miałem, przywaliłem mu w tył głowy. Zdziwiony zaczął
się rozglądać, ale nie widział mnie, przez co uśmiechnąłem się
chytrze i dogoniłem towarzyszkę. Nim dotarliśmy
do restauracji, kazałem jej wejść do jednego ze sklepów, żeby
kupiła sobie maskę z materiału. Nie chcę tracić czas na facetów,
który podrywają ją poprzez swoją inność, co w tym przypadku
jest jej europejską urodą. Kiedy wyszła, spoglądała na mnie
wściekła. Prychnęła i zaczęła ponownie iść. Jednak
zatrzymałem ją i wskazałem na restaurację.
Wybrałem jej stolik, przy którym to ja zawsze siedziałem i kazałem
czekać na kelnera. Kiedy podszedł do niej bardzo wysoki blondyn,
ponieważ liczył on prawie dwa metry, kazałem jej powiedzieć, żeby
zamówiła to, co zawsze zamawia Kim JaeJoong.
- O! Jesteś jego znajomą?! - uśmiechnął się szeroko.
- Można tak powiedzieć – uśmiechnęła się lekko i zarumieniła.
- Matko, to nie pora na flirtowanie! - upomniałem ją.
- Jestem Kirai Hiroshi, możesz mówić do mnie Hiro – przedstawił
się.
- Ishi Yuki – odparła. - niedawno przyleciałam, mogę dostać coś
do jedzenia?
-
Tak, panienko. Już idę – oddalił się, krzycząc trzy
razy specjały!.
- Mam nadzieję, że dużo tego nie będzie – mruknęła.
- Dwa są dla Archanioła Uriela i Rafaella. Lucyfer nie jada tego –
odparłem.
- Od kiedy Lucyfer to Archanioł? - zapytała.
- Od zawsze ciemnoto, na kogoś musiała spaść ciemność, pierwszy
sam się na to zgodził – wyjaśniłem.
- Kiedy przyjdziesz, powiesz mu, że masz się ze mną spotkać ulice
stąd i poprosisz go o klucze do samochodu – dodałem.
- Okey.
Po skończonym posiłku, który jak widać, bardzo jej smakował,
poprosiła Hiro o klucze. Bezwahania zgodził się. Naprawdę, czasem
i on się zachowuje jak idiota. Kiedy opuściliśmy restauracje, a
raczej bar, dziewczyna założyła maskę i trzymała w jednej ręce
siatkę, a w niej dwa pudełka z jedzeniem. Skierowałem się z nią
na parking. Nagle dziewczyna zatrzymała się. Odwróciłem się,
żeby pogonić ją, kiedy dostrzegłem Koreańczyka. Uśmiechał się
do niej zalotnie, ale ten uśmiech szybko zmienił się w grymas
złości, ponieważ dostrzegł mnie.
- Leo! - zawołał.
- Yuki, szybko! Musimy uciekać! - rozkazałem jej.
Jej
psychika była słaba, więc nie poradziłaby sobie z ich wersją
zdarzeń, a fizycznie to nawet nie mówię. Nim się obejrzałem,
wyprzedziła mnie. Wbiegliśmy na strzeżony parking, gdzie
znajdowała się nowa KIA K5 Siganture w
białym kolorze. Nawet ja nie wiem, skąd zwykłego kelnera na nią
stać, a co dopiero otrzymać ją przed dwa
tysiące siedemnastym.
Blondynka nie mogła pohamować podziwu. Warknąłem jej do ucha,
kiedy na parking wbiegł Leo z Ravi'm. Wsiedliśmy do samochodu,
kiedy ta zaśmiała się błagalnie.
- Tylko ja nie potrafię prowadzić... - powiedziała nagle.
-
JA PIERDOLE!
- Nie krzycz na mnie – burknęła.
Kolejno pokazałem jej, co powinna wykonać.
-
KURWA NIE TEN PEDAŁ! TEN
DRUGI! - wrzasnąłem.
Kim NamJoon
Wracałem
właśnie ze sklepu, kiedy zobaczyłem jak z ogromną prędkością
sunie po ulicy KIA K5 Signature.
Zagwizdałem z wrażenia, po czym skierowałem się do domu. Marzył
mi się taki samochód, aczkolwiek był ona tak w kurwy drogi, że
dla zwykłego barana i DJ-ja było o niemożliwe. Podrzucałem w
dłoni jabłko, kiedy to nagle kątem oka zobaczyłem skomlącego o
jedzenie psa. Kucnąłem przed nim i wyciągnąłem w jego stronę
jabłko. Mruknąłem powoli i w sekundzie owoc poćwiartował się na
kawałki. Przyciągnąłem jakiś kartonik i wsunąłem je na niego.
Przyglądałem się z uwagą zwierzęciu, które wyglądało, jakby
się tylko zgubiło. Zadbany, ale strasznie głodny. Westchnąłem i
zabrałem psa, kiedy tylko skończył łasuchować jabłko. Nie był
duży. Była to miniaturka popularnej razy Shi Tzu. Przewróciłem
oczami, kiedy Ryo spojrzał na mnie z politowaniem. Wzruszyłem
ramionami, stawiając go na ziemi. Nagle usłyszeliśmy głośny
hamulec. Podniosłem się i spojrzałem poważnie na Misaki'ego,
marszcząc brwi, podobnie, jak i on.
Słyszeliśmy szybkie kroki, po czym do budynku wparowała dziewczyna
o dłuższych blond włosach. Potknęła się o dywan i wpadła
wprost na mnie. Nim ją złapałem, rzuciłem siatkę starszemu i
objąłem ją. Jej zapach od razu dostał się do moich nozdrzy, a
kiedy spojrzała na mnie wystraszona, jej oczy mnie uwiodły. Zieleń,
błękit i brąz. Czułem się niezręcznie, więc zrzuciłem ją z
siebie, na podłogę.
- Kim jesteś? - zapytałem oschle.
- Ishi Yuki... – odparła, masując głowę, chyba przesadziłem.
- Czy przysłał cię JaeJoong? Gdzie on jest? - zapytał szatyn.
- Ten kurwa debil wybiegł z samochodu, kiedy jechałam chyba na
pełnym gazie. Nie znam się, ale było szybko. W sumie, on i tak
jest martwy... - westchnęła.
- Zatem, to ty jesteś teraz Archaniołem Gabrielem – stwierdził.
- Jakim samochodem przyjechałaś? - zapytałem.
- KIA … - zamyśliła się. - K...5?
- Znasz się na samochodach?
- Nie, kurwa – syknęła, wstając. - dostałam przyśpieszony kurs
prawa jazdy z debilnym nauczycielem – burknęła.
- Czy ty jesteś idiotką?! Ktoś mógł cię złapać i co wtedy?! -
wrzasnąłem.
-
Problem w tym,
że właśnie przed kimś uciekałam! Tylko nie wiem nawet przed
kim... kazał biec, to biegłam... potem, podał mi ten adres i
wyskoczył! Normalnie powiedziałabym, że życie mu nie miłe, ale
ten ciołek jest martwy... - wyjaśniła.
-
Dobra, chodź. Zjesz coś lub napijesz się czegoś? - zapytał Ryo,
wciskając mi siatki. - Przeprosiłbyś, za
upuszczenie jej –
spiorunował mnie swoim
zimnym spojrzeniem.
- Nic nie zrobiłem, sama się wyślizgnęła – skłamałem i
poszedłem do kuchni.
Co ja właściwie widziałem w jej oczach? Stach? Lęk? Czy może coś
innego?
...
OdpowiedzUsuńDobra...
Mój mózg poszedł się ***** XDD
To było świetne, ten subtelny humor jest tak genialny, że normalnie nie wiem XDDD
Pozdrawiam~
Chciałam napisać, że tam jest więcej tych pedałów, ale tak pozostawiłam. Cieszę, że zajrzalas i tu ❤
Usuń